Jaki będzie twój adwent?
Jeszcze kilka dni i rozpoczniemy Adwent. Jak to pogodzić z tym, co już dookoła nas widoczne i czego doświadczamy?
W witrynach sklepowych choinki, bombki, Dzieciątko Jezus wygląda z niejednego żłóbka, kuszą nas promocje, kupujemy prezenty, wpadamy w zakupowy szał, by niczego nie zabrakło. Wszystko dookoła zachęca nas do myślenia o Wigilii, o wspólnym świętowaniu, o tym, by było jak najpiękniej. Jednak chyba nie tylko o to chodzi – w Adwencie… Na co czekasz, drogi Czytelniku? – na Osobę, na datę świąt, dni odpoczynku? A może jest jeszcze gorzej i na nic już nie czekasz? Zapraszam Cię w tym roku do obserwacji „adwentowej rzeczywistości” w Twoim życiu.
Kiedy mówimy o Adwencie, to wielu z nas uważa, że jest to czas przygotowania na Boże Narodzenie. Ale to tylko część prawdy. Dlaczego? Bo sam okres liturgiczny Adwentu dzieli się na dwie części. Od pierwszej niedzieli Adwentu do 16 grudnia akcentowany jest eschatologiczny charakter tego okresu; nasze spojrzenie jest skierowane na drugie przyjście Chrystusa w chwale. Natomiast druga część Adwentu zaczyna się 17 grudnia i kończy w Wigilię Narodzenia Pańskiego. Tutaj główny akcent liturgii jest położony na pierwsze przyjście Chrystusa w Jego narodzeniu w Betlejem. I tak naprawdę, to zaledwie parę ostatnich dni – zaczynając od 17 grudnia, to jest ten szczególny, bliski czas przygotowania do świąt. Jak widać, to jednak nie jest cały Adwent. Bo jego większa część to czas wspominania, badania naszego pulsu chrześcijańskiej NADZIEI, by zobaczyć, czy my jeszcze w ogóle potrafimy czekać. Ale też z drugiej strony, oczywiście bez właściwego przygotowania, samo świętowanie może okazać się czymś trudnym. Pamiętajmy więc, że nie da się świętować bez oczekiwania w nadziei.
Jak w takim razie może wyglądać dobrze przeżyty Adwent?
Dobrze przeżyty Adwent to nie tylko codzienne prężenie „duchowych muskułów” na ostatniej prostej. Ale jest to doświadczenie całego Adwentu. Ono służy temu, żeby sprawdzić, czy mamy doświadczenie tego Kogoś, na kogo wraz z Kościołem czekamy, czy mamy doświadczenie Chrystusa. Jeżeli doświadczamy Jego obecności, to każde nasze oczekiwanie – czy to na 25 grudnia, czy na koniec świata – będzie przepełnione nadzieją, spokojem i wewnętrzną radością.
Jak zatem uczynić ten kolejny już w naszym życiu Adwent dobrym, płodnym, sensownym i jak go nie zmarnować? Ponieważ jest to wyjątkowy, szczególny czas w Kościele, w roku liturgicznym, to może warto pomyśleć, jak ten czas można przeżyć? Co chcesz osiągnąć w tym Adwencie?
Zachęcam, by wystartować w tegoroczny Adwent z czymś konkretnym. Nie z biegu, nie z przyzwyczajenia, by przypadkiem nie zorientować się w połowie albo 24 grudnia, że trzeba coś zrobić. Już dziś warto pomyśleć, co zrobić, by ten czas dobrze wykorzystać.
PORZĄDEK
Może warto zacząć od uporządkowania fizycznej przestrzeni swojego życia. Najbliższe okolice – pokój, salon, kuchnię czy choćby własne biurko, torbę czy plecak. Spróbujmy uporządkować te miejsca tak, by wokół nas nie panował chaos. I nie chodzi o generalne, gruntowne porządki zajmujące mnóstwo czasu i sił, ale o ogólne uporządkowanie przestrzeni wokół siebie. To po pierwsze. A po drugie, równie ważne – warto przyjrzeć się swojej fizyczności dnia – np. wysypiać się i zdrowo odżywiać. Oczywiście! – może wydawać się, że to nie są najważniejsze rzeczy, którymi warto zająć się w Adwencie. Może wydawać się, że jest coś znacznie ważniejszego do zrobienia czy uporządkowania, np. serce, relacje... Ale skoro wydaje się to takie proste, to dlaczego od tego nie zacząć? Może to będzie dobry początek tego Adwentu. A być może okaże się, że dla kogoś jest to jednak ogromny wysiłek. Bo kiedy jesteśmy niewyspani, łatwiej nas kusić, nie umiemy się modlić, nie mamy cierpliwości do innych, irytujemy się czy wybuchamy złością itd. Czasem oczywiście trzeba poświęcić swój rytm dnia, ciało, porządek z miłości do bliźniego. Ale może warto w tegorocznym Adwencie zrezygnować z nocnej telewizji, przeglądania internetu, portali społecznościowych czy czytania kolejnej książki do późna w nocy... Może warto w tym Adwencie spróbować zaplanować swój czas, wprowadzić porządek organizacyjny, zadbać o zdrowsze odżywianie. Może warto spróbować wyspać się, by i ciało odżyło, a wraz z ciałem i duch odżyje. Niech ten wprowadzony porządek zrobi miejsce na łaskę w naszej codzienności.
SŁOWO BOŻE
Słowo Boże jest inspirujące. Słowo Boże ma moc przemiany naszego życia. Wszystko przez nie się stało – pisze św. Jan Ewangelista. Skoro więc Bóg stworzył świat Słowem, to tym samym pokazuje nam, jak wielka jest moc Jego Słowa. Może warto wprowadzić na stałe nowy punkt do swojego rytmu dobowego – rozpoczynać dzień wraz ze Słowem. Jeśli trudno jest sięgnąć po Pismo Święte, bo rano mało czasu, bo pośpiech, bo dużo spraw, bo dzieci, bo praca, to może pomocą okaże się strona internetowa/aplikacja Modlitwa w drodze. Masz przy sobie telefon, zapewne i słuchawki. Zachęcam – zajrzyj, każdego dnia jest tam rozważany fragment Ewangelii z dnia. Taki czas modlitwy w drodze – w drodze do pracy, w drodze do szkoły, w drodze do sklepu. Pozwól zbudzić się ze snu, daj się poprowadzić Słowu. Teraz. Dzisiaj. Nie odkładaj tego na później. Włóżmy na siebie Pana Jezusa, włóżmy na siebie Jego Słowo. Niech Słowo stanie się ciałem, ono ma zamieszkać w nas. Ubierzmy się więc w Słowo Chrystusa od samego rana.
RORATY
Najpierw trochę historii. Dokładna historia Mszy św. roratnich jest trudna do odtworzenia. Są to msze wotywne o Najświętszej Maryi Pannie odprawiane w Adwencie. Ich potoczna nazwa pochodzi od słów pieśni na wejście, opartej na proroctwie Izajasza (Iz 45,8) i zaczynającej się: Rorate caeli desuper, et nubes pluant iustum; aperiatur terra, et germinet Salvatorem – Niebiosa, spuśćcie Sprawiedliwego jak rosę, niech jak deszcz spłynie z obłoków, niech się otworzy ziemia i zrodzi Zbawiciela. Są to też jedyne msze w czasie Adwentu, gdy śpiewany jest hymn Chwała na wysokości Bogu.
W Polsce tradycja Mszy św. roratniej sięga XIII w. Prawdopodobnie została przyniesiona z Węgier, głównie za sprawą bł. Kingi, żony Bolesława Wstydliwego. Pierwsze ślady tej liturgii znajdują się w księgach śląskich cystersów. Już w XIV w. msza była znana w całej Polsce, zaś szczyt popularności osiągnęła w XVI w., kiedy to zakładano specjalne bractwa/kapele rorantystów, mających właśnie uroczyście odprawiać msze święte roratnie, przede wszystkim w Adwencie, lecz w niektórych miejscach nawet codziennie, przez cały rok. Już z tamtych czasów pochodzą takie pieśni, jak Hejnał wszyscy zaśpiewajmy, Boże wieczny, Boże żywy, Zdrowaś bądź Maryja czy Oto Pan Bóg przyjdzie. Najbardziej znanym bractwem było to założone w 1540 r. przez Zygmunta Starego przy Kaplicy Zygmuntowskiej na Wawelu (przetrwało do 1872 r.). Śpiewali oni mszę roratnią przez cały rok, raz w tygodniu. Jak podają dokumenty, wierni bardzo licznie gromadzili się na roratach. Przed rozpoczęciem mszy do ołtarza podchodzili kolejno przedstawiciele wszystkich stanów (król, prymas, senator, ziemianin, rycerz, mieszczanin oraz chłop) i wkładali w stojący na nim siedmioramienny lichtarz świece, mówiąc przy tym: Sum paratus ad adventum Dei – Jestem gotowy na przyjście Pana. Być może właśnie z tej tradycji wywodzi się tzw. roratka – świeca ozdobiona niebieską lub białą wstążką oraz mirtem lub bukszpanem, do dziś zapalana w czasie rorat, traktowana jako symbol Maryi niosącej prawdziwe światło, Maryi-jutrzenki, poprzedzającej Jezusa-słońce. Natomiast od II Soboru Watykańskiego roraty mogą być odprawiane jedynie w dni powszednie w czasie Adwentu.
Zachęcam, by w tegorocznym Adwencie zbudzić się wcześniej i przyjść do kościoła parafialnego na Mszę św. roratnią. Może warto – jeśli tylko obowiązki nam na to pozwolą – przyjść wraz z małżonkiem/małżonką, dziećmi, sąsiadką albo po prostu samemu. Zgromadźmy się licznie w naszym kościele na Mszy św. roratniej, która będzie odprawiana codziennie od poniedziałku do soboty o godzinie 6:30. Spróbujmy!
SAKRAMENTY
Wszyscy jesteśmy zabiegani, bo szaleńcze tempo życia wyznacza nam terminy, które nie pozostawiają przestrzeni na to, by podnieść wzrok i spojrzeć nieco dalej. Życie zapełniło się tyloma różnymi ważnymi rzeczami i sprawami, na które czekamy albo które na nas czekają, że wydaje się tu nie być miejsca na inny horyzont. Zachęcam jednak, by odnowić życie sakramentalne. Nie odkładajmy sakramentu pojednania na ostatnią chwilę.
Już dziś zaplanujmy to w swoim tegorocznym Adwencie. Pozwólmy napełnić się łaską Miłosiernego, Miłującego Ojca – On czeka. Tylko czy Ty znajdziesz czas?
WIENIEC ADWENTOWY
To kolejna adwentowa propozycja. Bo może właśnie to w tym roku własnoręcznie wykonasz wieniec adwentowy? Wieniec upleciony w kształcie koła oznacza, że Bóg jest wieczny, nie ma początku ani końca. Koło sporządzone z gałązek roślin wiecznie zielonych, czyli drzew iglastych, ma oznaczać życie wieczne, jakie daje nam Chrystus. Cztery świece w wieńcu symbolizują cztery niedziele Adwentu. Może warto postawić taki wieniec w domu jako zewnętrzny symbol Twojego tegorocznego Adwentu. Możesz ustawić go na stole, a podczas niedzielnego śniadania zapalać kolejną świecę (najpierw jedną, potem dwie itd). Samo zapalanie świeczek wiąże się z tym, że Zbawiciel sam nazywa siebie Światłością świata (por. J 8,12). A może w blasku zapalonych świec uda się spędzić więcej czasu na modlitwie?
SZARA GODZINA
Adwent był niegdyś przeżywany zarówno w kościele (świątyni), jak i w domu, także we wspólnocie sąsiedzkiej. Ciekawym zwyczajem była tzw. szara godzina, czyli wyjątkowy czas między godz. 15:00 a 16:00, gdy całą miejscowość ogarniała cisza. Na godzinę przerywano wszelkie zajęcia w gospodarstwie i w domu; cała rodzina gromadziła się w izbie (najczęściej w kuchni) przy rozgrzanym piecu. Nie palono lampy, a w mieszkaniu panował półmrok. Był to czas wyciszenia, zadumy, marzeń. Nieraz starsi opowiadali dzieciom i wnukom, jak to dawniej bywało. Może właśnie ta propozycja będzie dla Ciebie inspiracją na tegoroczny Adwent? Zamiast telewizji, radia, internetu warto chociaż raz w Adwencie spróbować znaleźć taką „szarą godzinę” modlitwy, zamyślenia, spotkania z najbliższymi. Odważysz się?
Podsumowanie
To, co powyżej, to tylko propozycje. Bo przecież żyjemy w ciągłym Adwencie. Chrystus przyszedł, ciągle przychodzi w sakramentach i Słowie, a nade wszystko w sakramencie Eucharystii. Warto spróbować w tym roku na nowo odkrywać pełną prawdę o Adwencie i uczynić ją programem całego swojego życia. Pamiętaj jednak, że nawet jeśli okaże się, że nie uda Ci się zrobić w tym Adwencie nic szczególnego, jeśli ten czas okaże się niepłodny i przepłynie Ci przez palce, to Pan Jezus i tak pragnie rodzić się w Twoim sercu każdego dnia. On pragnie przychodzić i przychodzi do Ciebie. Zatem – niezależnie od efektywności Adwentu – otwieraj się na Niego. On jest blisko Ciebie, On przychodzi ze swoją łaską.
Błogosławionego Adwentu!
M.P.