Żyć w pełni i żyć dzisiaj
Z siostrą Joanną Chrobak rozmawiała Edyta Wilk.
Zaszła zmiana wśród naszych sióstr nazaretanek: przełożoną s. Małgorzatę, która zamienia Krowodrzę na Nazaret, zastąpiła s. Joanna, która prezentuje się poniżej.
Szczęść Boże, Siostro. Witam serdecznie w naszej parafii, gdzie rozpoczyna Siostra swoją posługę, przejmując dotychczasowe obowiązki siostry przełożonej Małgorzaty. Proszę powiedzieć nam kilka zdań o sobie, żebyśmy choć odrobinę Siostrę na początek poznali.
Jestem siostra Joanna, a moje chrzcielne imię to Teresa i pochodzę z Nowej Huty. Na Krowodrzę przyjechałam z Kurdwanowa, gdzie mamy nasz dom prowincjalny. Mieszkając tam, pracowałam w szkole nr 164 im. bł. Franciszki Siedliskiej jako katechetka i uczyłam dzieci z klas I–IV. Bardzo lubiłam tę pracę, bo dzięki niej mogłam patrzeć, jak Jezus prawdziwie staje się częścią życia tych dzieci. Równocześnie byłam też dyrektorką formacji stałej dla prowincji krakowskiej, a więc posługiwałam siostrom, które już złożyły wieczyste śluby, planując dla nich różne spotkania, rekolekcje czy dni skupienia. Skoro mówimy o tym, że przyszłam na Krowodrzę, to muszę powiedzieć, że właściwie to ja tu wróciłam. Poprzednio byłam tutaj przez jeden rok i też pracowałam w Zespole Charytatywnym. Choć był to krótki czas, parafia i poznani ludzie głęboko zapisali się w moim sercu i nigdy nie przypuszczałam, że mogę tu kiedyś wrócić. Pan Bóg ma jednak swoje plany i… oto jestem.
Jakie są Siostry pasje, zainteresowania?
Moją pasją jest muzyka, szczególnie klasyczna, gram też na gitarze i lubię śpiewać. Cieszą mnie również wszelkie prace typu haftowanie, wyszywanie czy robienie na drutach – to jest coś, co pomaga mi się zrelaksować. Bardzo lubię naturę i spacery – po lesie, po górach – to mnie prawdziwie wycisza, bo żeby usłyszeć przyrodę, trzeba być naprawdę cicho.
Jakie doświadczenie dało Siostrze najwięcej siły i nadziei?
Kiedyś w swoim życiu zakonnym spotkałam dorosłą kobietę, która nie znała Jezusa i przyszła do mnie z prośbą, żeby jej coś o Nim opowiedzieć. Miałyśmy kilka spotkań i pewnego dnia oznajmiła, że chce przyjść do Kościoła katolickiego. Towarzyszyłam tej osobie w przygotowaniu do wejścia do wspólnoty katolickiej. To doświadczenie było dla mnie odczuwalnym znakiem, że ON JEST i kocha nas. Jestem niezmiernie wdzięczna Panu Bogu, że prowadzi mnie takimi drogami, gdzie nie tylko wymaga ode mnie posługi, ale równocześnie przez tę posługę mnie umacnia, karmi i mobilizuje do życia w pełni i życia dzisiaj.
Jak to się stało, że ze wszystkich możliwych zgromadzeń wybrała Siostra akurat nazaretanki?
To jest rewelacyjna historia! Ja jestem, jak to się mówi, dziewczyną oazową. Z tej formacji, z tamtych rekolekcji wzięło się moje pogłębienie wiary. Przyjęłam Jezusa jako mego Pana i Zbawiciela i tu zaczęła się moja przyjaźń z Jezusem. To na tych wyjazdach miałam okazję poznać siostry z różnych zgromadzeń. Pan Bóg powoli przez różne, czasem drobne wydarzenia, zasłaniał jedne opcje, a odsłaniał inne, pokazując mi stopniowo, gdzie moje miejsce. Matka Boża też miała w tym ogromny udział i ostatecznie, po jednym z czuwań nocnych w Częstochowie wybrałam właśnie nazaretanki i jestem szczęśliwa.
Co jest najpiękniejsze w życiu zakonnym?
Najpiękniejsze jest to, że mogę codziennie karmić się Jezusem i że mam czas, kiedy mogę z Nim przebywać. Moja oblubieńcza przyjaźń z Panem – noszę obrączkę, na której napisane są słowa z Pisma Świętego: Mój Miły mnie a ja Jemu (Pnp 6,3) – to jest najpiękniejsze w moim zakonnym życiu. Wiem, że ludzie w rodzinach nie mają aż tylu możliwości i czasu na spotkanie z Jezusem z uwagi na swoje obowiązki. Ja mam te chwile, kiedy mogę usiąść i – za Janem Marią Vianneyem powiedzieć, że Bóg patrzy na mnie, a ja patrzę na Niego. To jest wyjątkowe w życiu zakonnym, że mamy ten czas zarezerwowany i myślę, że przy końcu życia właśnie z tego będziemy rozliczeni. Nie, jakie mamy wykształcenie czy ile dzieci przygotowałam do 1. Komunii św. lub kogo przyprowadziłam do Boga, ale myślę, że Jezus przede wszystkim zapyta mnie: Jak bardzo mnie kochałaś? I chciałabym tak iść przez życie, żeby kiedyś, już Go widząc, móc powiedzieć: Jezu, wiesz, że Cię kocham.
Dziękuję, Siostro i życzę, żeby Pan wspierał łaskami posługę w naszej parafii oraz dawał takie zadania i takich ludzi, by ta miłość ku Niemu wciąż się umacniała.