loading...

Francja z Oko-Reisen

ponad tydzień temu, 2024-09-20 Odsłon: 140

Ostatniego maja br. o godz. 5:00 z parkingu przy naszym kościele wyruszyła do Francji pielgrzymka Służby Zdrowia i jej przyjaciół, zorganizowana przez ks. prof. Dariusza Oko, duszpasterza tejże służby

Zasadniczym celem były sanktuaria w Lourdes i La Salette, ale przy okazji nawiedziliśmy inne miejscowości we Francji, Hiszpanii, Niemczech i Andorze.

Obok poznania pewnej cząstki z bogactwa religii, historii, kultury, sztuki, przyrody oraz krajobrazów tej części Europy, naszym głównym celem było pogłębienie wiary we wspólnocie pielgrzymów, dlatego centrum każdego dnia stanowiła Msza św. i modlitwa, czyli śpiewanie godzinek, litanii do Serca Jezusowego, koronki do Miłosierdzia Bożego oraz odmawianie ze śpiewem różańca.

Do La Salette – 1800 m. n.p.m. – zdążaliśmy licznymi wąskimi serpentynami w gęstej białej mgle. Tylko siedzący przy oknach widzieli brzegi przepaści tuż przy kołach autokaru. Znakomity musi być kierowca, który w takich warunkach ze spokojem doprowadzi autokar bezpiecznie do celu. I myśmy takiego mieli.

Sanktuarium zaczęto budować w 1851 r. w miejscu objawienia (19.09.1846), gdzie pastuszkowie przyganiali krowy na wypas, idąc dwie i pół godziny w jedną stronę, i wznoszono je 13 lat. Za materiał posłużył kamień z sąsiedniej góry Gargas. Wieże są stosunkowo niskie i płasko zakończone ze względu na szalejące na tej wysokości wichury. Okolica Alp Wysokich cudownie spokojna. Choć dom pielgrzyma może pomieścić jednorazowo 600 osób, nie ma tłumów. Można znaleźć wiele miejsc odosobnienia, przeżyć chwile skupienia, wyciszenia, wglądnięcia w głąb siebie. Pielgrzymki przyjeżdżają tu przeważnie na 1 dzień. My byliśmy 3 dni. Warto pobyć tu dłużej. Ja mam od jakiegoś czasu problemy z chodzeniem pod górę. Kiedy kilka osób poszło na górę Gargas (2204 m), ja wybrałam się z mieszanymi uczuciami na szczyt Planeau, co prawda górujący już niewiele nad placem sanktuarium, ale jednak górujący. Weszłam bez najmniejszych problemów. To samo na górkę z cmentarzem. Żałowałam potem, że nie spróbowałam pójść na Gargas. A nuż by się udało?

Dzień kończy nabożeństwo w różnych językach w bazylice o 20:45 i procesja ze świecami dróżką w kształcie litery M do miejsca objawienia ze źródełkiem, które wytrysło w czasie objawienia.

Czwartego dnia rano zjeżdżaliśmy przy pięknej pogodzie podziwiając widoki i starając się nie widzieć przepaści – prosto do Lourdes u stóp Pirenejów.

Lourdes jest drugim największym miejscem pielgrzymkowym we Francji. Z trzypoziomowym sanktuarium – Grotą objawienia na dole, bazyliką MB Różańcowej na wysokości i górującą nad nimi bazyliką Niepokalanego Poczęcia NMP. Bazylika MB Różańcowej, zbudowana w stylu rzymsko-bizantyjskim na planie rozległego krzyża greckiego, zaprojektowana została jako piedestał bazyliki Niepokalanego Poczęcia, która znajduje się nad Grotą. Zawiera piękne mozaiki weneckie przedstawiające we wnękach tajemnice różańcowe.

Tutaj nieprzerwanie przebywają tłumy pielgrzymów. Jedyne miejsce, gdzie można znaleźć chwile odosobnienia, znajduje się po drugiej stronie rzeki Gave, naprzeciw Groty i Sanktuarium, na ławkach pod drzewami lub w słońcu. Szum rzeki zagłusza nieco gwar, a po tej stronie rzeki znajdują się zabudowania, gdzie zamieszkują chorzy, więc i ruch jest mniejszy. Msze mamy w różnych kaplicach.

Wieczorem, również o 20:45, bierzemy udział w procesji ze świecami, śpiewając w różnych językach pieśni maryjne.

Nad miastem góruje zbudowany na skale potężny zamek-warownia sprzed 1000 lat. We wnętrzu znajduje się Muzeum Pirenejów.

W 1958 r., w stulecie objawień, zbudowano podziemną Bazylikę Piusa X, która może pomieścić 25 tysięcy ludzi.

Ulice pełne są sklepów z jednorodnym asortymentem w różnych cenach i lokali gastronomicznych. My mieszkamy blisko Sanktuarium w hotelu prowadzonym przez małżeństwo polskie, z miłą atmosferą i bardzo dobrym jedzeniem. W niedzielę mamy nawet bardzo smaczny rosół.

Wyjeżdżamy również kolejką na pobliski szczyt Pic du Jer z pięknym widokiem na Lourdes, Tarbes, Pau i dolinę Argeles-Gazost.

Trzecim sanktuarium, które odwiedziliśmy niezaplanowanie, była Bazylika św. Anny w Altöting, tzw. niemieckiej Częstochowie. Zaraz po naszym przybyciu rozpoczęła się uroczysta Msza św. koncelebrowana m.in. przez dwóch biskupów niemieckich. Rozpoczynała Kongres Eucharystyczny. Był to zgoła inny obraz Kościoła niemieckiego niż ten, który widzieliśmy w ubiegłym roku w Bawarii. Około 2 tys. ludzi śpiewających z radością i zapałem, kazanie biskupa nakazującego żyć wg przykazań Bożych i odcinającego się od drogi synodalnej budzi nadzieję, że może kiedyś liczne kościoły niemieckie zostaną przywrócone do spełniania swoich właściwych funkcji.

Poza tym odwiedziliśmy pokrótce wiele innych miejsc.

Drezno zostało pod koniec wojny zbombardowane przez aliantów w 70%. W całości je odbudowano. Trudno uwierzyć, że ten kościół barokowy został zbudowany kilkadziesiąt lat temu. Tym bardziej, że jest pokryty czarną patyną brudu, podobnie jak inne „zabytki”, co jest ponoć skutkiem spalin. Gorzej niż w Krakowie.

W Norymberdze zwiedzamy Rynek, kościół NMP, kościół św. Sebalda, a następnie przejeżdżamy do Szafuzy w Szwajcarii, gdzie zatrzymujemy się przy wspaniałych wodospadach na Renie. Są to największe wodospady w Europie, ale nie ze względu na wysokość, lecz ilość spadającej wody. Ponieważ jest po obfitych deszczach, widok z różnych wysokości robi ogromne wrażenie.

Berno jest siedzibą władz szwajcarskich. Założone w XII w. przez księcia Bertolda V na terenach, gdzie wcześniej polował na niedźwiedzie. Stąd nazwa (niem. Bär znaczy niedźwiedź). Misia umieszczono też w herbie miasta i jest jego maskotką. Jedwabistego misia z napisem Bern na brzuszku przywiozłam wnuczce. Chyba nawet nie jest chińskiej proweniencji. Od XIX w. na wybiegu nad rzeką Aare (w formie fosy, stąd niem. Bärengraben) trzymane są niedźwiedzie. Spacer po mieście zaczęliśmy właśnie stąd, gdzie dwa biegające miśki pozwoliły się fotografować, do wieży zegarowej, po czym zwiedziliśmy późnogotycką katedrę w centrum starówki. Witraże umieszczone w niej przedstawiają słynne wydarzenia ze Starego Testamentu i są dziełem miejscowych artystów.

W drodze do Lourdes zatrzymaliśmy się koło mostu Millau, supernowoczesnego, przepięknego i najwyższego mostu świata – 343 m wysokości filarów (więcej, niż mierzy wieża Eiffla).

Jaskinie Betharram w Centralnych Pirenejach są najpiękniejsze w Europie i jedne z najpiękniejszych na świecie. Są tak cudowne, że trudno je nawet opisać; trzeba to zobaczyć i przeżyć. Najzdolniejsi rzeźbiarze nie mają szans w porównaniu z naturą, a tu rzeźbiarzem jest głównie woda. Zwisające stalaktyty i wyrastające z podłoża stalagmity łączą się czasem w stalagnaty. Narastają z prędkością 1 cm na 100 lat. Jaskinie mają 5 km długości, ale do zwiedzania przeznaczone jest tylko 2,8 km z różnicą poziomów 80 m. Zwiedzaniu towarzyszy huk podziemnej rzeki, którą przez 5 minut płyniemy barką. Potem bardzo szybką kolejką wydostajemy się na powierzchnię.

Most Hiszpański (Pont d’Espagne) w Pirenejach Wysokich znajduje się obok wspaniałych wodospadów na potoku Gaube. Warto tam pobyć dłużej.

W San Sebastian w Hiszpanii jedni kąpią się w Atlantyku pokonując bardzo szeroką plażę, inni zwiedzają wąskie uliczki starego miasta. Chcę kupić czereśnie. W jednym sklepie 10 euro za kilogram. Wychodzę. W drugim 4 euro – kupuję. W trzecim na zewnątrz 2,99 euro.

W Bayonne jedni kąpią się w Atlantyku, inni spacerują po plaży. Jedna z pań wędruje brzegiem wody za pasem kamieni. Znienacka fala powala ją do wody i przykrywa w pełnym rynsztunku. Wraca autobusem w stroju kąpielowym i ręczniku.

Andora to maleńki kraj w Pirenejach między Francją i Hiszpanią. Jest całkowicie pokryty górami, a średnia wysokość wynosi tu ok. 2 tys. m. Nasz przejazd odbywa się serpentynami we mgle, podobnie jak do La Salette. Krótko przebywamy w stolicy Andorra la Vella, leżącej na wys. 1023 m. Przyjeżdżają tu ludzie na narty i po zakupy, bo jest to strefa wolnocłowa.

W okolicach Narbonne nad Morzem Śródziemnym króluje wiatr. W czasie sprawowania Mszy św. na wzniesieniu usiłuje nas porwać, przemieniając sukienki pań w czasze spadochronów. Nad morzem jest słabszy, ale i tak tylko czworo śmiałków odważa się kąpać. Reszta spaceruje po plaży, a ruch na świeżutkim powietrzu bardzo dobrze nam robi po wielogodzinnym siedzeniu w autokarze.

Ars-sur-Formans to maleńkie czyste miasteczko, w którym późnym popołudniem już nie ma ludzi i sklepy są zamknięte. Zwiedzamy Sanktuarium św. Jana Marii Vianneya i jego muzeum. Oglądamy wytartą sutannę, rozklapane buty, sfatygowany czarny kapelusz z dużym rondem, biedniutkie proste sprzęty – to królestwo świętego proboszcza, którego nie chciano wyświęcić na kapłana, bo nie mógł nauczyć się łaciny. Umieszczony w tej maleńkiej miejscowości, ściągał potem tłumy ludzi z całej Francji do spowiedzi, walcząc w tym skromnym mieszkanku z atakami szatana.

Annecy w XVI w. zostało ważnym ośrodkiem kontrreformacji. To tu przeniesiono z pobliskiej szwajcarskiej Genewy, zdominowanej przez zwolenników Jana Kalwina, siedzibę biskupstwa katolickiego. W latach 1602–1622 funkcję biskupa sprawował św. Franciszek Salezy. Jego grób nawiedziliśmy w tutejszej Bazylice Nawiedzenia. Z drugiej strony kościoła pochowana jest jego współpracownica św. Joanna de Chantal.

Do Chamonix jedziemy w nadziei zobaczenia z bliska Mont Blanc, najwyższego szczytu Alp i Europy. Pogoda co prawda piękna i w południe odsłoniły się lodowce oraz kawałek Mont Blanc, ale sam szczyt pozostał w białej mgle. Trudno.

W drodze powrotnej przez Szwajcarię zwiedzamy alpejską wytwórnię serów Gruyeres oraz pobliską fabrykę czekolady Cailler. Ułatwiają to wystawy z audiogajdami w języku polskim. W obu miejscach zwiedzaniu towarzyszy degustacja.

Genewa to miasto, które jest siedzibą największej liczby organizacji międzynarodowych w skali całego świata, m.in. ONZ, WHO, Czerwonego Krzyża. Zatrzymujemy się nad Jeziorem Genewskim, podziwiając fontannę wysokości 140 m. Oglądamy tylko centrum z siedzibą firmy Patek, a wyjeżdżając podziwiamy od czasu do czasu wyłaniające się jezioro, które ma 72 km długości i ponad 13 km szerokości.

W Stuttgarcie nie możemy wiele zwiedzać, bo nazajutrz zaczyna się Euro 24 i miasto jest we władaniu policji i różnych sił porządkowych. Możemy tylko zrobić zakupy w okolicy rynku i sfotografować się z maskotką mistrzostw.

W ciągu 16 dni przeszłam wiele kilometrów ulicami Europy Zachodniej. Nikt nie zmuszał mnie do wdychania dymu. Z przykrością wróciłam na polskie ulice.

Przejechaliśmy 7200 km. Dwie osoby miały spuchnięte nogi, jedna pod koniec poważniejsze problemy ze zdrowiem, chwilowo była nawet w szpitalu, dzięki czemu odwiedziliśmy znowu Altöting. Poza tym wróciliśmy wszyscy zdrowi i pełni wrażeń, a średnia wieku była dosyć wysoka.

Bogu nich będą dzięki! I ks. Dariuszowi Oko. Oraz wspaniałemu pilotowi, p. Pawłowi Kapralowi, który jest też przewodnikiem i właścicielem biura Geotour w Chorzowie, które organizuje nasze pielgrzymki po Europie.

K.H.-Sz.



4 października 2024
Rok liturgiczny: B/II

Fotogalerie

Wsparcie

Przelew bankowy



Przelew tradycyjny

Pozostań:

Parafia Rzymskokatolicka

Św. Jadwigi
Królowej

ul. Władysława Łokietka 60, 31-334 Kraków
tel: (12) 637 14 15, fax: (12) 638 71 52
swietajadwiga@diecezja.pl

NIP: 945-19-20-291
REGON: 040097801

Konto bankowe:
PKO BP 49 1020 2906 0000 1702 0086 1682
Kraków / Krowodrza

Jak dojechać
do parafii

Parafia św Jadwigi

Plan parafii



C2011 - 2024 / Wszelkie Prawa Zastrzeżone
Polityka prywatności / Polityka dostępności