Jezus historii i Chrystus wiary
Teologia biblijna w swym rozważaniu na temat Jezusa podkreśla przede wszystkim to, że jest On wcielonym Synem Bożym, który stawszy się człowiekiem, podjął dzieło mesjańskie, polegające na wyzwoleniu ludzkości z niewoli grzechu i otwarcie dla wierzących drogi do zjednoczenia z Bogiem.
Relacje Ewangelii o Jezusie są konkretne, przedstawiają Go jako człowieka, który rodzi się, wzrasta, spełnia normalne funkcje ludzkie, je, pije, odczuwa pragnienie, płacze, raduje się, cierpi i umiera, ale Ewangelie mówią również o Jego nadludzkich (Boskich) możliwościach, o wskrzeszaniu zmarłych, uleczaniu chorych, o Jego nadzwyczajnej wiedzy, o przypisywaniu sobie prawa odpuszczania grzechów (co należy wyłącznie do Boga), a przede wszystkim o Jego zmartwychwstaniu. Te dane Ewangelii budziły liczne zapytania, zwłaszcza wtedy, gdy myśl ewangeliczna spotkała się z filozofią. Kim był opisywany przez Ewangelie Jezus, człowiekiem czy Bogiem, na ile człowiekiem, a na ile Bogiem, w jaki sposób Jego człowieczeństwo i Bóstwo ze sobą współistnieją – to pytania, na które trzeba było odpowiedzieć. Do pełnej odpowiedzi prowadziła długa droga sporów i dyskusji, którym kres położył dopiero Sobór Chalcedoński w r. 451, który przyjął następującą formułę chrystologiczną:
Zgodnie ze świętymi Ojcami, wszyscy jednomyślnie uczymy wyznawać, że jest jeden i ten sam Syn, Pan nasz Jezus Chrystus, doskonały w Bóstwie i doskonały w człowieczeństwie, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, złożony z duszy rozumnej i ciała, współistotny Ojcu co do Bóstwa i współistotny nam co do człowieczeństwa, „we wszystkim nam podobny oprócz grzechu”, przed wiekami zrodzony z Ojca co do Boskości, w ostatnich czasach narodził się co do człowieczeństwa z Maryi Dziewicy, Matki Bożej, dla nas i dla naszego zbawienia. Jednego i tego samego Chrystusa Pana, Syna Jednorodzonego, należy wyznawać w dwóch naturach: bez zmieszania, bez zmiany, bez podzielenia i bez rozłączania. Nigdy nie zanikła różnica natur przez ich zjednoczenie, ale zostały zachowane cechy właściwe obu natur, które się spotkały, aby utworzyć jedną osobę i jedną hipostazę. Nie wolno dzielić Go na dwie osoby ani rozróżniać w Nim dwóch osób, ponieważ jeden i ten sam jest Syn, Jednorodzony, Bóg, Słowo i Pan Jezus Chrystus, zgodnie z tym, co niegdyś głosili o Nim prorocy, o czym sam Jezus Chrystus nas pouczył i co przekazał nam Symbol Ojców.
Zdefiniowaną na Soborze Chalcedońskim prawdę wiary możemy krócej wyrazić słowami: w Chrystusie są dwie natury, boska i ludzka, zjednoczone w jednej Osobie Boskiej.
W wieku XVIII, który opanowały modne prądy: racjonalizm i naturalizm, rodzi się nowe zjawisko. Podważany jest sam przekaz biblijny i co za tym idzie, stawia się pytanie do kwestii dotąd niedyskutowanej, czy Jezus rzeczywiście istniał, a jeżeli istniał, to kim faktycznie był. Poznawanie Biblii ukazywało bowiem coraz wyraźniej, że jej tekst nie jest jednolitą całością literacką. Od tamtych czasów zaczęła się długa droga współczesnych badań nad osobą i życiem Jezusa. Nie będziemy się tu wdawali w szczegóły tej drogi. Powiem tylko, że pojawił się między innymi problem rozróżnienia Jezusa historii i Chrystusa wiary.
Jezus historii to postać historyczna, natomiast Chrystus wiary to obraz, jaki przedstawiają Ewangelie.
Okazuje się, że najsilniejszym dowodem historyczności Jezusa jest świadectwo Nowego Testamentu, tyle razy kwestionowane i niedoceniane. Dokładniejsze poznanie NT przekonuje nas, że jego nauka jest wprost rewolucyjnie nowa w stosunku do Starego Testamentu, z którego organicznie wypływa. Kiedy porównamy tę istotnie nową treść NT ze współczesnymi mu poglądami wspólnoty w Qumran, doskonale widzimy, co było możliwe do osiągnięcia przez usilną religijną medytację nad Starym Testamentem, przeprowadzoną przez członków wspólnoty, a co prezentuje Nowy Testament. W wypadku NT jest to krok olbrzyma w porównaniu z kroczkiem karzełka. Taki skok doktrynalny może być tłumaczony tylko przez faktyczne istnienie Jezusa i przez Jego faktyczne zmartwychwstanie. Gdyby Jezusa nie było i gdyby On nie zmartwychwstał, nie mógłby absolutnie powstać NT w takiej formie i o takiej treści, jak rzeczywiście istnieje.
Jest to najsilniejszy dowód i jest on ponadto wyprowadzony ze źródeł biblijnych bez konieczności odwoływania się do obcych świadectw. Argumentacji tej nie szkodzą różnice, jakie znajdują się w opisach różnych ewangelistów. Czytając bowiem relacje poszczególnych ewangelistów często zauważamy, że omawiając te same wydarzenia, różnią się w ujęciu wielu szczegółów. Fakt ten nie tylko nie przeczy wiarygodności ewangelicznego przekazu, ale utwierdza nas w przekonaniu, że opisywane wydarzenia rzeczywiście zaistniały. Gdyby bowiem relacje ewangelistów niczym się nie różniły, to moglibyśmy słusznie przypuszczać, że umówili się oni co do treści swego przekazu. Jeżeli zaś każdy z nich opisuje fakty samodzielnie, każdy ma inny punkt widzenia, a w zasadniczych sprawach się zgadzają, świadczy to niezbicie, że opierają się na faktach, które każdy indywidualnie wykorzystuje.
Z podobnym zjawiskiem spotykamy się bardzo często. Jeżeli zdarzy się jakiś wypadek, każdy ze świadków opowiada o nim inaczej, bo każdy zwraca uwagę na inne szczegóły. U podstaw jednak tych relacji znajduje się to samo wspólne wydarzenie. Czasem nawet trudno z takich relacji odtworzyć dokładny przebieg wydarzenia. Jeżeli zaś świadkom zależy na przeinaczeniu faktów, wtedy umawiają się, o czym mają mówić i o czym milczeć. Wtedy świadectwa są bardzo zgodne, ale nieprawdziwe.
Jest więc bardzo dobrze, że Ewangelie różnią się w szczegółach, a zgadzają w sprawach zasadniczych. Jest to dowód na to, że u podstaw ewangelicznych przekazów są rzeczywiste wydarzenia związane z osobą, życiem i działaniem Jezusa z Nazaretu.
Istnieją oczywiście zewnętrzne dowody historyczności Jezusa, ale dla teologii biblijnej dowód z samego NT jest zupełnie wystarczający.
W Nowym Testamencie formalnie nie ma zdania Jezus Chrystus jest Bogiem. Tego rodzaju wypowiedź wobec rygorystycznego monoteizmu żydów w tamtym środowisku była nie do przyjęcia. Jednak prawda o bóstwie Chrystusa w inny sposób przenika księgi Nowego Testamentu. Zwrócimy uwagę na jeden sposób jej przedstawienia w Ewangelii wg św. Mateusza. W jej 1. części znajduje się mowa Jezusa zwana Kazaniem na Górze.
Mówiąc o mowach Jezusa, zapisanych w Ewangelii, trzeba sobie uświadomić, że nie są one stenogramami mów wygłoszonych w czasie nauczania. Apostołowie byli ich świadkami, zapamiętali fragmenty tych mów, a po wniebowstąpieniu Jezusa fragmenty te zebrali w pewne całości, dbając nie tyle o oddanie autentycznej formy, ile o autentyczną treść. Zbierali również zapamiętane fragmenty mów Jezusowych wg problemów, tworząc w ten sposób jak gdyby wyciągi odnośnie do różnych tematów.
Będąc zbiorem pouczeń wypowiadanych przez Jezusa, kazanie to nie musiałoby zaczynać się od topograficznego określenia: Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie (Mt 5,1). Jeżeli ono się znajduje, to możemy przypuszczać, że nie ma służyć ścisłości historycznej, ale teologii przekazu. I tak jest rzeczywiście. Góra ma znaczenie symboliczne i przypomina górę Synaj, z której Bóg przemawiał do Izraelitów. Jezus wstępuje na górę, zasiada na niej i przemawia, zajmuje zatem miejsce Boga, co zostanie jeszcze bardziej podkreślone przez antytezy, które Jezus będzie wypowiadał. Przytoczymy tu tylko jedną z nich, ostatnią:
Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych (Mt 5,43-45).
Jezus, odwołując się do tego, co było powiedziane, odwołuje się do słów Starego Testamentu, które są słowami Boga. Bezosobowa forma wypowiedzi odpowiada żydowskiemu sposobowi mówienia, w którym ze względu na transcendencję Boga nie przypisywano Mu bezpośrednio czynności analogicznych do czynności ludzkich. Powiedziano w tym miejscu znaczy tyle, co Bóg powiedział. Jezus natomiast do słów Boga dodaje swoją interpretację, poprawia Boga.
Jezus zatem zasiada na miejscu Boga i uzupełnia Jego mowę. Któż może tak czynić, jeśli nie sam Bóg? W ten sposób bez słownej deklaracji Ewangelia pokazuje, że Jezus jest Bogiem. Jest to jeden z najważniejszych dowodów biblijnych na Bóstwo Chrystusa. Widzimy tu także, jak trzeba czytać Biblię, aby w pełni do nas przemówiła.
K.H.-Sz.
na podstawie: ks. Tomasz Jelonek, Teologia biblijna,
Kraków 2011, s. 111–119.