Kapłaństwo to treść mojego życia
Ponownie zamieszczamy tegoroczny wywiad z ks. Markiem Hajdyłą. Zachęcamy do przeczytania.
Czym dla Księdza jest kapłaństwo?
To pytanie bardzo obszerne, choć zarazem proste. Kapłaństwo to treść mojego życia, nie jakiś dodatek czy jego część. To dar, który wszystko w moim życiu porządkuje, gdyż do niego wszystko się odnosi. Jest moją drogą tu na ziemi, w kierunku wieczności.
Ile lat Ksiądz jest kapłanem?
W tym roku, 22 maja, minie 35 lat od święceń prezbiteratu, które przyjąłem w katedrze na Wawelu.
Czy w ciągu tych lat zmieniło się przeżywanie kapłaństwa u Księdza?
Wszyscy ciągle się uczymy, przeżycia budują nasze doświadczenie i pozwalają na nowo odkrywać sens życia. Myślę, że z biegiem lat mniej kieruję się emocjami, staję się cierpliwszy, wyrozumiały, a także coraz bardziej wdzięczny Bogu i ludziom za dobroć i codzienne natchnienia, którymi jestem obdarzany.
Co jest największą radością w życiu Księdza?
Kiedy mogę komuś pomóc. Przede wszystkim w najgłębszym wymiarze duchowym, będąc świadkiem, gdy ktoś spotyka Boga i to czyni go szczęśliwym. Najczęściej dzieje się to w konfesjonale, chociaż także w innych okolicznościach. Cieszy mnie także radość w oczach ludzi, którym uda się jakoś pomóc w sprawach drobnych, ale dla nich ważnych. Tworzenie wspólnoty z otwartymi i dobrymi ludźmi jest wielką radością kapłańską, a takich jest w naszej parafii bardzo wielu.
Co sprawia najwięcej trudu?
Ciężar odpowiedzialności, zwłaszcza wtedy, gdy nie ma się pełnego wpływu na bieg rzeczy. Wielkie wyzwania gospodarcze, a zarazem ograniczenia finansowe, by poprawić kondycję budynku kościoła i całego zaplecza. To w sferze zewnętrznej. Trudno jest także wtedy, gdy brakuje od parafian potwierdzenia, że nasz wysiłek i starania są zauważane i potrzebne. Doświadcza się nieraz roszczeniowości i pretensji. Nie są one wielkim problemem, gdy są uzasadnione. Gorzej, gdy są krzywdzące i niesprawiedliwe, gdyż wtedy bolą najbardziej.
Czy przeżywał Ksiądz kryzysy?
Gorsze dni to nieodłączna część naszego życia. Nie muszą one jednak nas przygniatać, ale mogą i powinny mobilizować do odnawiania motywacji i zbierania sił. W ciągu tych 35 lat bywało trudniej, ale zawsze później wychodziło słońce. Chociażbym przechodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną.
Czy seminarium dostatecznie przygotowuje kapłanów do tak odpowiedzialnej służby? Czy należałoby coś zmienić w formowaniu kapłanów?
Są osoby kompetentne, powołane do tego, by kierować młodymi ludźmi na drodze rozeznawania i umacniania powołania. Myślę, że ten proces jest dobrze prowadzony. Jeśli jednak miałbym wskazać coś, co jest mało obecne w formacji, a konieczne w późniejszym życiu, to wychowanie do samotności. Życie w seminarium trwa krótko i jest ciągłym byciem wśród innych. Nie uczy bycia samemu. Tymczasem bycie księdzem trwa całą resztę życia i w wymiarze ludzkim jest samotnością. W niej trzeba zbudować osobistą więź z Bogiem i z niej wychodzić do ludzi, by im pomagać. Gdy młodzi księża mają problemy, to często z powodu nieumiejętnego przeżywania samotności. Są nią zaskoczeni, gdy znajdą się na parafii, zwłaszcza niewielkiej.
Jak przyjmuje Ksiądz swoich wiernych: czy są dostatecznie zaangażowani w życie Kościoła? Czy ma Ksiądz jakieś oczekiwania w stosunku do nich?
Ciągle w naszej parafii jest jeszcze wielu wspaniałych ludzi, angażujących się w życie wspólnoty. Są dla mnie wielką radością i jestem wdzięczny Bogu, że tu mnie posłał. Niestety, parafia się starzeje, aktywni parafianie odchodzą, a w ich miejsce nie pojawia się wystarczająca liczba młodszych, chcących czegoś więcej. Stąd niektóre grupy i wspólnoty marnieją. Brakuje sposobów, by młodszych zaktywizować. Widzimy, jak szybko wzrasta liczba mieszkań wynajmowanych dorywczo przez anonimowych ludzi, którzy z parafią się nie identyfikują. Ten mały dopływ „świeżej krwi” to realne wyzwania w planowaniu życia duszpasterskiego.
Co Ksiądz może powiedzieć tym, którzy usiłują rozeznać swoje powołanie?
Właściwie tylko dwie rzeczy: wsłuchiwać się w swoje serce, dawać sobie szansę, by usłyszeć Boże wskazówki, co zrobić z darem swojego życia. A drugie, to być odważnym. Nie bać się iść za głosem, który pojawia się wewnątrz. Uważam, że ciągle jest dziś bardzo wielu młodych wartościowych i wrażliwych ludzi. Problemem dużej części z nich jest jednak ucieczka od brania odpowiedzialności. Boją się podjęcia decyzji o małżeństwie, kapłaństwie czy o innych istotnych życiowych sprawach. Trzeba być odważnym, żeby rozpoznać swoją drogę i nią pójść.
Dziękuję za rozmowę.
Z ks. proboszczem Markiem Hajdyłą rozmawiała Krystyna Herej-Szymańska.